wtorek, 13 listopada 2012

Nauka nauką, ale co z przyjemnościami?

Szkoła. Ciągle tylko ta nauka i nauka. Każdy nauczyciel uważa, że jego przedmiot jest najważniejszy i że tylko jego mamy się uczyć, nie zważając na inne. Oczywiście, nie mówią tego wprost, ale przecież to widać, słychać. Wciąż słychać tylko ''wiedza jest najważniejsza, zapewnia dobre życie!''. Czyli, że mogę być chora, samotna, biedna, ale wykształcona i będę szczęśliwa? Myślę, że to tak nie działa. Mam dosyć! Dopiero listopad, a ja już odliczam czas do wakacji, już mam łzy w oczach, gdy słyszę słowo ''szkoła''. Nie wspominając o uczeniu się. To jest w ogóle okropność. W niedzielę, kiedy musiałam czytać geografię, każdy (dosłownie!) każdy szczegół wydawał mi się ciekawy; ściana, sufit, lampka, szafka nocna. Wszystko, tylko nie zeszyt! Skończyło się na tym, że wylądowałam w piżamce, kapciuszkach i z herbatką przed komputerem, oglądając ''Dirty Dancing'', testując kosmetyki i siedząc na facebooku, z książką na kolanach. Postanowiłam również porobić kilka zdjęć, aby mieć dowód, że nauka to jednak nie jest moja bajka, i że zwariuję, jeśli będę musiała się na niej skupiać przez następne lata.






Przepraszam za jakość niektórych zdjęć, ale był wieczór i nie było dobrego światła. Mam nadzieję, że zdjęcia się podobają. To cześć!

3 komentarze:

  1. Fajne zdjęcia! A co to za książka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. ''Miłość silniejsza niż śmierć''. Tak na serio to czytałam Percy'ego, ale brzydko zdjęcia wychodziły z tą książką. Nie wiem czemu. Musiałam więc wziąć tą.

      Usuń
  2. mi też ciężko za naukę sie wziąć jak tyle innych ciekawszych rzeczy do robienia ;)

    OdpowiedzUsuń